Nie ma mnie na blogu, walczę z końcem roku ;-D
Duuużooo by opowiadać...
Wczoraj zaczęłam bazgrać w starym zeszycie, nawyciągałam różności mix-mediowych i powstał wpis art-journalowy. Pewnie nie każdemu się spodoba, ale taka art-terapia dla mnie ma spore znaczenie.
A jak zrobiłam, to zamieszczam ;-)
Buziaki!
ja jestem zauroczona
OdpowiedzUsuńNo i co. Ja tego nie umiem a u Ciebie wyszło super.
OdpowiedzUsuńMnie się podoba ogromnie. I jakoś się nawet identyfikuję z tym wpisem, pewnie przez tego motyla co to utył:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ewciu.
Bardzo fajniwe wyszło. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńEwuś i to jest właśnie to!!! Tak powstają przecież takie wpisy - pod wpływem chwili i mają oddać to co nam w duszy gra :) Wpis baaardzo mie się podoba :)
OdpowiedzUsuńMi się podoba ogromnie, Ewuniu, wszystko co dotkniesz zamieniasz w złoto. Pozdrawiam cieplutko i życzę dobrej nocy ;)
OdpowiedzUsuńHaha, dobry tekst :).
OdpowiedzUsuńPiękny wpis zrobiłaś :).
Mnie się podoba!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :-)
Super jest!!
OdpowiedzUsuńOstatnio to i moja ulubiona forma na "odstresowanie" :)
Pozdrawiam!
Bardzo ciekawa praca "odstresowujaca" Ewo :)
OdpowiedzUsuńFajna ta terapia:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna kolorowa terapia.:)
OdpowiedzUsuńWpis do Art-journala ma się przede wszystkim podobać autorowi bo to są jego myśli, odczucia, uczucia (tak myślę i tego się trzymam). Uwielbiam Art journale, uwielbiam oglądać wpisy. Patrząc Ewuniu na Twój aż mi się zachciało mój z czeluści szuflady wyjąć .....
OdpowiedzUsuń